Fundacja dla Zwierząt | www.argos.org.pl

Reprodukujemy skrót reportażu z cyklu "Interwencje" Telewizji Polsat wyemitowanego 19.12.2007
Reportaż dostępny na stronach www.interwencja.interia.pl

Schronisko jak obóz przetrwania

Skandal w schronisku dla zwierząt!
W Orzechowcach pod Przemyślem natrafiliśmy na skrajnie wyczerpane, głodne i zmarznięte zwierzęta. Około 200 psów i 50 kotów gnieździ się w prowizorycznych budach, bez zadaszenia i ocieplenia. Pracownicy schroniska twierdzą, że nie dają rady opiekować się tyloma zwierzętami. Dlatego psy i koty zdychają z głodu i wycieńczenia.

Schroniskiem opiekuje się Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt "Sara", a nadzoruje je Urząd Miasta Przemyśla i Powiatowy Inspektorat Weterynarii. Nikt jednak nie czuje się odpowiedzialny za fatalny stan schroniska.

W niemal odciętym od świata schronisku dla zwierząt w Orzechowcach pod Przemyślem od lat rozgrywa się dramat jego mieszkańców. Około 200 psów i 50 kotów skazanych jest na wegetację w skandalicznych warunkach. Zmarznięte, niedożywione psy żyją w prowizorycznych budach, bez ocieplenia i zadaszenia. Na miejscu jeden wielki psi lament i unoszący się w powietrzu fetor.

- To nie jest schronisko, to jest obóz zagłady dla zwierząt. Bez jedzenia, bez niczego. Tylko kości - mówi Piotr Rabka, mieszkaniec Przemyśla, który interweniował w sprawie zaniedbanych zwierząt.

- Często się rzucało tylko kości i to takie, że robaki po nich chodziły. Ja wiem, jak te psy były traktowane. Szczeniaki jedzą tylko suche kości i później w mękach umierają. Widziałam to na własne oczy - opowiada pani Maria, była pracownica schroniska.

Schroniskiem opiekuje się Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt "Sara". Pomieszczenie socjalne opiekunów zwierząt wygląda jak obskurna rudera bez odpowiednich warunków sanitarnych. Pracownicy nie mogą podołać trudnym warunkom i opiece przy tak dużej liczbie zwierząt. Dlatego psy i koty często zdychają. Z głodu i wycieńczenia.

- Nie możemy zwierzętom zapewnić lepszych warunków. Pomimo najszczerszych chęci nie zdołamy tego zrobić - mówi Alicja Piś, kierowniczka schroniska.

W schronisku przeraża przede wszystkim totalny brak higieny i opieki weterynaryjnej. Niektóre psy są zaniedbane i chore. Te najbardziej cierpiące rzadko wychodzą z bud. Nadzorujące schronisko instytucje, jak zwykle nie mają sobie nic do zarzucenia.

- Zwierzętom nie dzieje się krzywda, a samo funkcjonowanie schroniska jest wyborem mniejszego zła. Są w nie najgorszej kondycji, nawet śmiem twierdzić, że w przyzwoitej. Nie cierpią z głodu, chłodu, nie leje się na nie woda. Nie mam wpływu na to, że wygląda to tak, jak wygląda - mówi Marek Basta, Powiatowy Lekarz Weterynarii.

- Przy tych finansach i przy tej ilości zatrudnionych ludzi, nie dajemy sobie rady. Za to wszystko jest odpowiedzialny urząd miasta, który jest właścicielem tego obiektu - twierdzi Ewa Niemczycka, prezes Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt "Sara".

- Stanowczo protestuję przeciw stwierdzeniu, że zwierzęta mają fatalne warunki. Wiemy, że nie są one takie, jakie chcielibyśmy zwierzętom zapewnić, ale schronisko powstało prawie 13 lat temu i przez ten okres nie było odpowiednio dofinansowane - dodaje Janusz Szostek z Urzędu Miasta w Przemyślu.

Po raz kolejny ci , którzy mieli opiekować się zwierzętami, zgotowali im prawdziwą gehennę. Nikt nie czuje się za to odpowiedzialny. Stowarzyszenie dostaje od miasta pieniądze na schronisko. Miesięcznie około sześciu tysięcy złotych. To nie wystarcza na taką liczbę zwierząt. I jeśli nikt nie pomoże, psy i koty skazane będą na powolną śmierć.