Fundacja dla Zwierząt ARGOS | www.argos.org.pl

Celestynów. Suka nazwana przez wolontariuszy "Kitka", pogryziona latem 2013 r.

Schronisko w Celestynowie

2011-2014

Pomimo trwających lata postępowań urzędowych, szeregu kampanii medialnych, wielu akcji pomocowych, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami dalej zadręcza bezdomne zwierzęta w swoim schronisku w Celestynowie.

  Szczegółowe relacje wolontariuszy

  Zawiadomienie o przestępstwie

  Dzienniczek wolontariusza

  Schronisko w Celestynowie 1999-2010

  Postępowanie karne dotyczące lat 2006-2010

Schronisko nadal pozostaje prywatnym folwarkiem Izabeli Działak, członka władz TOZ, w którego imieniu zawiera pokątne umowy z hyclami na przyjmowanie zwierząt i doprowadza je do śmierci przez prowokowanie ich do zagryzania się oraz zaniechanie leczenia i opieki.

W tym prymitywnym i przepełnionym schronisku psy z założenia nie są izolowane od siebie, nie ma oddzielnych wybiegów, a większość boksów jest otwarta, przez co na terenie schroniska formuje się stado zakażające się chorobami i skutecznie eliminujące nadmiar zwierząt.

Grupka upartych wolontariuszy, która systematycznie przyjeżdża do schroniska, musi walczyć z Dyrektorką o jej zgodę na ratowanie zwierząt, lub działać za jej plecami. Izabela Działak zakazuje udzielania pomocy weterynaryjnej rannym i chorym zwierzętom, twierdząc że sama je uleczy "prądami" — bo właśnie odkryła u siebie zdolności bioenergoterapeutyczne.

W schronisku jest zarejestrowany gabinet weterynaryjny, ale lek. wet. Cezary Wawryka odwiedza go rzadko i wyłącznie w celu taśmowej sterylizacji suk. Z brudnego i ciasnego gabinetu zwierzęta trafiają potem od razu do brudnych boksów. Na codzień leczyć zwierzęta usiłuje technik weterynarii Karolina Pawelczyk.

Koty przyjmowane do schroniska w ogóle nie są leczone. Zamykane są do zimnej, nigdy nie sprzątanej kociarni, która jest siedliskiem wszelkich zakaźnych chorób i tam zostawiane same sobie. Ta gwarantuje, że nie przetrwają (patrz także relacja Krystyny Pietrzak z lat 2007-2008)

koci katar

Celestynów. Kotka z objawami wirusowej infekcji górnych dróg oddechowych

Gdzie są pieniądze na opiekę?

Dokumenty z małej mazowieckiej gminy Naruszewo, dotyczące wysyłania bezdomnych psów do Celestynowa w 2013 roku, przejrzyście ilustrują ekonomiczne motywy działalności Izabeli Działak.

Gmina zawarła z Dyrektorką schroniska w Celestynowie "porozumienie" o zapewnieniu opieki bezdomnym zwierzętom, które przewiduje, że płacić za tę opiekę będzie hycel, lek. wet Stanisław Szymczyk z Płońska. Równocześnie gmina podpisała z hyclem umowę o wyłapywanie bezdomnych zwierząt i umieszczanie ich w schronisku w Celestynowie, Wynagrodzenie hycla zawiera w sobie także "opłatę schroniskową" w wysokości 1.296 zł od sztuki. Gmina i schronisko nie są bezpośrednio związane żadną umową, więc trudno gminie przypisać odpowiedzialność za dalszy los zwierząt.

Co najważniejsze, publiczne pieniądze przeznaczone na utrzymanie zwierząt w Celestynowie nie są rejestrowane i rozliczane ani po stronie gminy ani po stronie Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Pozostają prywatnym rozliczeniem między Stanisławem Szymczykiem a Izabelą Działak. Takich mniej czy bardziej sformalizowanych "porozumień" z gminami, za pośrednictwem Szymczyka lub innych hycli, Izabela Działak ma co roku kilkanaście (np. Sochocin, Raciąż, Joniec, Załuski).

Sam lek. wet. Stanisław Szymczyk z Płońska, wyłapał przez 10 lat (2004-2013) ok. 2.700 psów na kwotę 2,2 miliona złotych. Większość z tych zwierząt trafiła do Izabeli Działak, z którą Szymczyk miał umowy co najmniej od 2004 roku. Do Celestynowa stale trafiały psy z takich dużych gmin jak Płońsk czy Pułtusk. Inni hycle, jak Golański, Szostak, Baczyński zaopatrywali Celestynów w mniejszej skali. Stałym dostawcą licznych zwierząt był pobliski Otwock. Jakie z tego były łącznie pieniądze dla Izabeli Działak i jak księgowane — nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że przez te dziesięć lat tzw. "opłata schroniskowa" od psa rosła od 320 zł do ok. 1.300 zł.

W takim systemie współpracy z TOZ, gmina pozbywa się zwierząt i swoich zobowiązań definitywnie i tanio (około połowy typowych kosztów), pozorując wypełnienie ustawowego zobowiązania "zapewnienia bezdomnym zwierzętom miejsca w schronisku" (art. 11, ust. 3 oraz art. 11a ust. 2 pkt 1 ustawy o ochronie zwierząt). Zaś Izabela Działak może wszędzie głosić, że nie ma żadnych umów z gminami, a schronisko utrzymuje sama ze skromnych datków, zatem nie stać jej na właściwą opiekę nad zwierzętami ustawicznie "podrzucanymi" jej przez to okropne, bezduszne społeczeństwo.

Skoro tylko udało się jej przekonać wszystkich do takiego pochodzenia psów w schronisku, jego fatalny stan i jeszcze gorszy los zwierząt nie musi być nawet ukrywany. Na odwrót, ostentacyjne pokazywanie nędzy i cierpienia kreuje ją na bohaterkę, budzi litość i szczodrość darczyńców. Izabeli Działak udała się rzecz pozornie niemożliwa: jest katem i zbawcą równocześnie, a obie te role przynoszą dochód. Izabela Działak jest postacią pomnikową — wcieleniem zjawiska bezdomnych zwierząt w Polsce i kluczem do jego zrozumienia.

 

Sprinter

Celestynów. Pies nazwany "Sprinter", pogryziony dwa razy w ciągu jednego tygodnia w grudniu 2013 r. Persolnel schroniska jest na takie zdarzenia obojętny.

zupa

Celestynów. Psy karmione są zupą u odpadów poubojowych i produktów wycofanych ze sklepów.


 

Gdzie jest nadzór?

Inspekcja Weterynaryjna objęła nadzorem schronisko w Celestynowie w 2002 roku. Schronisko od początku nie spełniało niemal żadnego z kilkudziesięciu wymagań wedle listy kontrolnej SPIWET dla schronisk. Powiatowy lekarza weterynarii albo potwierdzał nieprawdę w protokołach kontroli, albo stwierdzał uchybienia, ale nie egzekwował ich usunięcia.

Dopiero po sześciu latach takiego nadzoru, wydał decyzję zakazującą przyjmowania zwierząt (15.12.2008), a po upływie kolejnych dwóch lat - decyzję zakazującą prowadzenia schroniska (prawomocną od 09.01.2011), co zwolniło go od dalszego nadzoru. Wszystkie te działania były i pozostają konsekwentnie ignorowane przez właściciela schroniska, hycli i gminy. Co nie może dziwić, bo nadzór Inspeckcji nad schroniskami jest z gruntu rzeczy pozorny, gdyż pozbawiony jest jakichklolwiek środków egezkucji wydawanych decyzji.

Właścicielem schroniska jest Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Polsce, największa polska organizacja ochrony zwierząt, wykazująca co roku milionowe dodatnie wyniki finansowe (np. w 2011 r. i 2012 r.). Jednak Zarząd Główny TOZ konsekwentnie udaje, że to nie jest jego sprawa, tylko prywatna sprawa pani Izabeli Działak, prezesa ZG z lat 2004-2008, a aktualnie członka organu nadzoru - komisji rewizyjnej TOZ. W rezultacie "bioenergoterapeutka" z Celestynowa nadzoruje samą siebie, jest bezkarna i nieusuwalna.

Dziwna postawa Zarządu Głównego TOZ może być rozumiana tylko tak, że była prezes i dyrektorka jedynego własnego schroniska TOZ, zbyt wiele wie o brudnych sprawach całego Towarzystwa by można ją było usunąć. Na przykład zna los 256 psów ze zlikwidowanego schroniska miejskiego w Ełku, prowadzonego przez TOZ. Wiedza o ich losie rozmywa się w łańcuchu pośredników, ale wiele wskazuje, że zostały zlikwidowane właśnie w Celestynowie, względnie w schronisku TOZ w Kaliszu, które w tym samym czasie oddało do utylizacji nadzwyczajne ilości padliny.

 


W lutym 2014 r. wolontariusze odnaleźli w schronisku sukę, która nie chodzi, podpiera się na kości nadgarstka przedniej łapy. Nikt z pracowników o niej nie wiedział. Po dwóch tygodniach nadal nikt się nią nie zainteresował, nie wykonano nawet zdjęcia rentgenowskiego.

 

Także prokuratura i sądy chronią tajemnice umów TOZ z urzędnikami. Właśnie przed miesiącem prawomocnie umorzone zostało postępowanie karne, dotyczące znęcania się nad zwierzętami w schronisku w Celestynowie w latach 2006-2010, to jest o "utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowania, w stanie rażącego zaniedbania i niechlujstwa, w staniu brudu, nieleczonej choroby, w niewłaściwych pomieszczeniach i nadmiernej ciasnocie".

Po trzech latach postępowania karnego Sąd Okręgowy Warszawa Praga, w składzie Anita Jarząbek-Bocian, Włodzimierz Suwała i Beata Tymoszów, uznał subsydiarny akt oskarżenia Fundacji dla zwierząt ARGOS za oczywiście bezzasadny, bo oskarżyciel nie przedstawił dowodów na "faktyczną skalę cierpienia zwierząt", a nawet gdyby przedstawił, to oskarżona nie mogła popełnić przypisywanego jej przestępstwa, bo prowadzi schronisko nieumyślnie i bez zamiaru bezpośredniego.

Tadeusz Wypych
24.02.2014