Fundacja dla Zwierząt | www.argos.org.pl

Zwierzę bezdomne

Termin zdefiniowany w Ustawie o ochronie zwierząt jako:

"zwierzę domowe lub gospodarskie, które uciekło, zabłąkało się lub zostało porzucone przez człowieka, a nie ma możliwości ustalenia jego właściciela lub innej osoby, pod której opieką trwale dotąd pozostawało"

Bezdomność może dotyczyć tylko zwierząt należących do gatunków żyjących tradycyjnie pod opieką ludzi (gospodarskie, czyli użytkowe oraz domowe, czyli utrzymywane przez człowieka dla towarzystwa). Dlatego definicja bezdomności zakłada pozostawanie pod opieką jako zasadę, od której bezdomność jest wyjątkiem, spowodowanym ucieczką, zbłąkaniem lub porzuceniem. Lista tych powodów jest zamknięta. Nie przewiduje, by konkretny osobnik urodził się bezdomny, albo "zdziczał" i z kategorii zwierząt domowych lub gospodarskich przeszedł do kategorii zwierząt wolno żyjących.

(Jeśli więc art. 33a tej samej Ustawy mówi o "zdziczałych psach i kotach przebywających bez opieki i dozoru człowieka na terenie obwodów łowieckich ..." to nie ma to formalnie nic wspólnego ze zwierzętami bezdomnymi. Trzeba uznać, że artykuł ten konstruuje osobną, niezdefiniowaną kategorię zwierząt "zdziczałych", równoległą do zedfiniowanych w ustawie "domowych", gospodarskich" i "wolno żyjących (dzikich)").

Kryterium naszej wiedzy

O bezdomności stanowi okoliczność odnosząca się nie tylko do samego zwierzęcia, lecz także do ludzi wśród których się ono pojawiło, a mianowicie stan ich wiedzy co do opiekuna lub właściciela zwierzęcia. Mianowicie to, że "nie ma możliwości ich ustalenia". Bezdomność zatem jest nie tyle cechą zwierzęcia, co jego ludzkiego otoczenia. Dlatego nie powinno się terminu ustawowego zastępować określeniami dotyczącymi samego zwierzęcia (wałęsające się, niebezpieczne, pozostające bez opieki, zdziczałe itp.). Niestety, bardzo często zwierzęta z różnych powodów niepożądane i przeszkadzające, podciągane są niesłusznie pod ustawową kategorię zwierząt bezdomnych.

"Brak możliwości ustalenia ..." można rozumieć wyłącznie jako rezultat faktycznie podjętych prób i wysiłków ustalenia właściciela lub opiekuna. Usilność owego ustalania powinna być chyba adekwatna do sytuacji i motywów zainteresowania danym zwierzęciem. Dla przykładu, jeśli pies pogryzł człowieka, można oczekiwać usilnego poszukiwania właściciela lub opiekuna, by upewnić się, że pies był zaszczepiony. W innym skrajnym przypadku, np. gdy chcemy doraźnie nakarmić podwórkowego kota, wolno nam przyjąć dość arbitralnie, że jest to zwierzę bezdomne, bo rezultat podjętych ustaleń nie miał by w tej sytuacji większego znaczenia.

Wynikający z definicji warunek dokonywania faktycznych ustaleń przed uznaniem zwierzęcia za bezdomne, ma duże znaczenie praktyczne i formalne, bo z jednej strony przesądzać może o losie zwierzęcia, a z drugiej o odpowiedzialności ew. opiekunów lub właścicieli. Jeśli miejskie schronisko dla zwierząt przyjmuje bez zbędnych pytań wszelkie doprowadzone zwierzęta, to może stać się współsprawcą przestępstwa porzucania zwierząt przez ich właścicieli. Jeśli przyjmuje zwierzęta tylko dlatego, że "wałęsają się" lub komuś przeszkadzają, to z pewnością działa na rzecz porządku publicznego, ale niekoniecznie dla dobra zwierząt i nie spełnia roli opieki nad zwierzętami bezdomnymi, tylko jakąś inną.

Koty "miejskie"

Pytaniem jest, czy definicja bezdomnych zwierząt stosuje się do miejskich kotów "piwnicznych" a także np. psów urodzonych poza zasięgiem ludzkiej opieki, skoro nigdy nie "uciekły, zostały porzucone lub zbłąkały się". Także z punktu widzenia drugiej części definicji, sytuacja takich zwierząt jest wątpliwa, gdyż stwierdzenie braku "możliwości ustalenia ich właściciela lub innej osoby, pod której opieką trwale dotąd pozostawały" jest czymś logicznie różnym od pozytywnego ustalenia, że nigdy takiego właściciela lub opiekuna nie posiadały. Aby wyjaśnić sobie tę wątpliwość należy sięgnąć do ustawowej definicji zwierząt domowych jako

"zwierząt tradycyjnie przebywających wraz z człowiekiem w jego domu lub innym odpowiednim pomieszczeniu, utrzymywanych przez człowieka w charakterze jego towarzysza".

Można postawić pytanie, czy w definicji tej chodzi o konkretne osobniki, czy o gatunki. Rozsądna wydaje się taka interpretacja, że konkretny osobnik jest zwierzęciem domowym dlatego, że należy do gatunku uznanego tradycyjnie za domowy. A nie dlatego, że ten konkretny osobnik "tradycyjnie przebywał wraz z człowiekiem". A jeśli tak, to również przyczynowe kryterium bezdomności można rozumieć gatunkowo (czyli jako dziedziczne) i stosować do całych populacji kotów "piwnicznych". Można by wtedy mówić o uogólnionej przyczynie bezdomności w postaci społecznego zaniechania opieki. Odpowiedzialność właściciela lub opiekuna przeradza się wtedy w ogólną odpowiedzialność społeczeństwa zapewnienia tym zwierzętom stosownej opieki.

Z trudem upowszechnia się pogląd, że koty "miejskie" stanowią część krajobrazu miasta i nie powinny być ani tępione ani oddawane do schronisk, lecz odpowiednio traktowane zgodnie z ich miejscem w tym krajobrazie (z naciskiem na kontrolę ich populacji). Takie zwierzę "miejskie" nie powinno być wliczane do zwierząt "dzikich" tylko z tego powodu, że nie jest przez człowieka "utrzymywane" indywidualnie lecz zbiorowo.

Nie stoi to w sprzeczności z "domowym" charakterem tego gatunku, a wynika wyłącznie z tego, że dorosłe osobniki nie poddają się łatwo oswojeniu. Osobniki, których nie ma sensu na siłę oswajać wbrew ich dobru, powinny po prostu pełnić rolę "towarzysza człowieka" pozostając w większym do niego dystansie i pod jego zbiorową opiekę.

Stosowany czasem do miejskich kotów termin "zwierzęta wolo bytujące" nie jest wart upowszechnania, gdyż jest niekonsekwentny. Z jednej strony zdaje się odróżniać je od ustawowo określonych "zwierząt wolno żyjących (dzikich)" ale z drugiej, nie klasyfikuje ich jednoznacznie do zwierząt "domowych". Samo mnożenie prawnych kategorii zwierząt nie służy ich lepszej ochronie.