Fundacja dla Zwierząt | www.argos.org.pl

Obiektyw.info - lokalny portal informacyjny. Grodzisk Mazowiecki, Milanówek, Brwinów, Jaktorów, Nadarzyn.
www.obiektyw.info, 14.02.2005

Hanka Kozarzewska

Hycel – niezła fucha

Coraz więcej pieniędzy wydają gminy na wyłapywanie bezdomnych psów i kotów. Płacą hyclowi i schroniskom. Mało kto jednak wie, że często się zdarza, iż hycel wiezie do schroniska jednego psa kilka razy, a te, których schronisko przyjąć nie może, są mordowane w okrutny sposób.

Milanówek płaci hyclowi 120 zł za jednego odłowionego psa i 80 zł za kota. To jednak nie koniec wydatków. Z tej gminy zwierzęta odwożone są do schroniska w Krzyczkach. Tam idą kolejne fundusze – 2800 zł. do 10 psów, a potem 340 od sztuki. Za tyle pieniędzy schronisko powinno utrzymać jednego zwierzaka aż do momentu jego ewentualnej adopcji lub śmierci (naturalnej).

Tylko czy aby dostarczone psy i koty znajdują tam prawidłową opiekę? Jak się dowiadujemy z raportu sporządzonego przez Biuro Ochrony Zwierząt Fundacji Azylu pod Psim Aniołem (współpracującej z Fundacją Batorego) co najmniej 125 z przywiezionych do tego schroniska zwierzaków... wyparowało. W innych schroniskach przyjmującym psy i koty, zastanawia ilość uśmierconych i padłych zwierząt. W stosunku do schroniska w Krzyczkach skierowano sprawę do prokuratury. Jeszcze gorzej sprawa ma się w schronisku w Chrcynnem. Tam nagle zniknęło około 400 zwierząt. Niestety prokuratura tę sprawę umorzyła, ale Fundacja nie daje za wygraną i składa kolejne odwołania.

Zadzwoniliśmy do kilku fundacji zajmujących się ochroną praw zwierząt. To co usłyszeliśmy przeszło nasze wszelkie wyobrażenie. Wielu hycli wozi do schroniska jednego psa po kilka razy. Dzieli się z jego właścicielem pieniędzmi otrzymanymi z gminy, zabiera psa z powrotem i wypuszcza w innej gminie. Przy czym pies “wyłapywany” jest w ten sposób kilkakrotnie. Za każdym razem hycel otrzymuje od gminy kolejne pieniądze. W ten sposób na jednym zwierzaku, hycel potrafi zarobić od kilkuset do kilku tysięcy zł. Kiedy odławiacz nie może dogadać się ze schroniskiem, które nie chce przyjąć tego samego psa po raz np. piąty, wiezie go do lasu. Wożona “na wszelki wypadek” łopata pomaga pozbyć się psa raz na zawsze.

Jest jeszcze jedna forma zarabiania pieniędzy na tym procederze. W papierach hycla np. figuruje zapis mówiący, że ten zawiózł w ciągu roku do danego schroniska 100 kotów. Pieczątki są, pieniądze od gminy wzięte. Jak się jednak okazuje, schronisko to nigdy nie przyjęło u siebie ani jednego kota.

Jak to funkcjonuje od strony gminy? Zadzwoniliśmy do burmistrza Milanówka. - My płacimy za każdego odłowionego psa i kota. Potem przekazujemy schronisku pieniądze na utrzymanie tych zwierząt. Niestety, fizycznie nie jesteśmy w stanie kontrolować co dalej się dzieje z tymi zwierzętami. Musielibyśmy zatrudnić specjalnego pracownika, który by to non stop sprawdzał – powiedział nam Jerzy Wysocki.

Kontrola taka spada najczęściej na różne fundacje i stowarzyszenia. Jednym z nich jest Stowarzyszenie Arka. - Problem bezdomności psów i kotów to przede wszystkim brak edukacji społeczeństwa na ten temat – mówi Aniela Roehr, wiceprezes Arki. - Gdyby wszyscy posiadacze zwierzaków wiedzieli, że należy je kastrować, problem stałby się o wiele mniejszy. Właśnie rozpoczynamy kolejną ogólnokrajową akcję sterylizacji, której jednym z patronów medialnych został Wasz portal, za co bardzo dziękujemy. Kolejną sprawą jest podjęcie kroków do obowiązkowego czipowania lub tatuowania naszych podopiecznych. Nie byłoby wówczas problemu do którego schroniska wywieziono naszego czworonożnego przyjaciela. Zdarza się bowiem aż nadto często, że nie mamy pojęcia gdzie go szukać. No i najważniejsze. Gdyby tak na każdym terenie było gminne czy nawet powiatowe schronisko, władze mogłyby je starannie kontrolować, a ludzie wiedzieliby gdzie szukać swego zaginionego pupila i na co dokładnie idą nasze pieniądze.

Pieniądze, które obecnie przeznacza gmina na odławiane psów i kotów oraz potem na ich utrzymanie w schronisku, starczyłyby zapewne na zatrudnienie weterynarza jak i również danie kilku miejsc pracy lokalnym mieszkańcom, miłośnikom zwierząt. Wolontariuszy też pewnie by nie zabrakło, a dla dzieci i młodzieży była by to pierwsza lekcja okrutnego losu niechcianych zwierząt. To później radykalnie zmienia spojrzenie na czworonożnego przyjaciela, buduje odpowiedzialność za jego życie i los. Gdyby tak właśnie się stało, powstało co najmniej międzygminne schronisko, o co bardzo zabiegamy, to problem z bezdomnością byłby dużo mniejszy i a co najważniejsze skutecznie rozwiązywany – dodaje Aniela.