Fundacja dla Zwierząt ARGOS | www.argos.org.pl

Po kontroli schronisk na Mazowszu

Dnia 18.03.2010 r. Rzecznik Prasowy Wojewody Mazowieckiego wydał komunikat prasowy:

  "Schroniska dla zwierząt na Mazowszu skontrolowane", wraz z załączoną

  listą schronisk dla bezdomnych zwierząt na Mazowszu.

   http://www.mazowsze.uw.gov.pl/news/komunikaty/st:2/id:1591.html

Komunikat ten wprowadza opinię publiczną w błąd. Rzecznik twierdzi, że: "celem istnienia schronisk jest zapewnienie bezdomnym zwierzętom stosownej opieki, właściwych warunków bytowania i w miarę możliwości — znalezienie opiekuna oraz zminimalizowanie zagrożenia wystąpienia wścieklizny".

To nieprawdziwa teza, bo cel taki nie wynika z żadnych przepisów prawa (stan normatywny) ani z obserwacji rzeczywistości (stan faktyczny). Dlatego trudno jest w ogóle mówić o kontroli działania schronisk w tym celu (o ile przez kontrolę rozumieć porównanie stanu faktycznego ze stanem normatywnym).

Komunikat stwierdza, że prowadzenie schroniska dla zwierząt wymaga zezwolenia a ponadto zgłoszenia do nadzoru weterynaryjnego. To prawda taka sama jak i to, że te zezwolenia i zgłoszenia są praktycznie niepotrzebne. Rzecznik sam przyznaje, że działanie bez zezwolenia pociąga za sobą ... utratę zezwolenia. Zaś weterynaryjny numer identyfikacyjny potrzebny byłby chyba tylko dla dostarczania psiego mięsa do sklepów.

Zezwolenia i zgłoszenia mają znaczenie, ale całkiem inne. Otóż przjmuje się, że schroniska, które nie wystąpiły o zezwolenie i nie dokonały zgłoszenia formalnie "nie istnieją", zatem mogą sobie działać bez nadzoru. Ani ze strony wójtów i burmistrzów, ani ze strony powiatowych lekarzy weterynarii. To z kolei pozwala tym samym wójtom i burmistrzom łatwo i tanio pozbywać się bezdomnych zwierząt, zlecając to dowolnym podmiotom, nie skrępowanym żadnymi przepisami ani żadnym nadzorem.

O czym więc komunikuje Rzecznik Prasowy Wojewody Mazowieckiego? Prawdopodobnie o tym, że skontrolowano 17 schronisk, (posiadających zezwolenie i/lub zgłoszenie) w zakresie zagrożeń dla bezpieczeństwa publicznego i dla zdrowia zwierząt (zagrożenie epizootyczne), tzn. wedle konkretnych wymagań stawianych przez nadzór weterynaryjny. Nic nie wskazuje na to, że skontrolowano je pod względem "stosownej opieki" oraz "warunków bytowania", bo nie jest to sprecyzowane w wymaganiach weterynaryjnych ani żadnych innych.

Nie skontrolowano zwłaszcza losu zwierząt trafiających do schronisk. Bo można wprawdzie skontrolować istnienie rejestru zwierząt przyjmowanych i opuszczających schronisko, ale nie można skontrolować jego prawdziwości, gdyż rozchód zwierząt nie jest w żaden sposób unormowany ("adopcja" jest praktyką pozaprawną). Brak kontroli losu zwierząt przepływających przez schronisko ma oczywisty związek z tym, że gminy płacą schronisku za fakt usunięcia psa z ich terenu, a nie za to, że potem jeszcze żyje lub znalazł dom. A nawet nie za to, że w ogóle dotarł do schroniska. To właśnie ta okoliczność kształtuje faktyczny cel działania takich zakładów.

Publiczność nie może zatem oczekiwać, że kontrola schronisk ujawniła co się dzieje z psami kierowanymi przez gminy do schronisk Ewy Biedrzyckiej, do schroniska w Klembowie, w Korabiewicach, w Celestynowie i do podobnych miejsc. Wszędzie tam, gdzie gminy nie pytają o zezwolenie i zgłoszenie, bo nie pytają o nic oprócz ceny.

Nie można oczekiwać wyjaśnienia, co się stało ze zwierzętami wyłapanymi z gmin przez takich przedsiębiorców jak Żurawski z Grójca, Golański z Mińska, Grodecki z Milanówka, Jaworski z Błonia albo Szymczyk z Płońska. Nie dowiemy się też, co się stało ze zwierzętami ze zlikwidowanych schronisk w Krzyczkach, Wołominie, Wyszkowie, Białce, o zwierzętach dostarczonych z innych województw, np. z Łukowa czy z Ełku. Bo tego nie chce ustalać nawet prokuratura.

Inspekcja Weterynaryjna twierdzi, że nie ma kompetencji by wyjaśnić los zwierząt. Stąd wniosek, że nie wystarcza, by przedmiotem kontroli było tylko przestrzeganie bezpieczeństwa weterynaryjnego przez pewnych przedsiębiorców. Przedmiotem kontroli powinna być realizacja zadań publicznych przez gminy, bo to w nich zapisana jest "opieka". To zupełnie tak, jakby kontrolować ruch drogowy przez sprawdzanie czy w samochodach jest trójkąt ostrzegawczy i gaśnica, ale nie wymagać by kierowcy byli trzeźwi i mieli prawo jazdy. Publiczne znaczenie wymagań weterynaryjnych wobec schronisk jest znikome, bo i rola schronisk w ochronie przed wścieklizną jest praktycznie żadna. Za to kwitnie przemysł produkcji zwierząt domowych i ich pokątnego pozbywania się za publiczne pieniądze pod pozorem opieki nad nimi, czego nikt nie chce kontrolować.

Kompetencje potrzebne do kontroli losu zwierząt niewątpliwie ma Wojewoda. Wynika to z jego nadzoru nad stanowieniem prawa miejscowego w gminach (uchwały o wyłapywaniu), a z drugiej strony nad wydawaniem zezwoleń na prowadzenie schronisk. Problem w tym, że Wojewoda — inaczej niż jego Rzecznik — nie widzi związku między funkcjonowaniem schronisk z publicznym zadaniem "zapewnienia opieki" (art. 11 ustawy o ochronie zwierząt). Nie kwestionuje uchwał rad gminnych o wyłapywniu bezdomnych zwierząt "donikąd", ani nie wymaga, by w zezwoleniach dla schronisk określony był obszar działania schronisk i określone były normy jakości usługi "opieki nad zwierzętami" ze strony takich zakładów (art. 7-9 ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach). W obecnym stanie prawnym tylko tam mogą i powinny być skonkretyzowane wymagania co do "stosownej opieki", "właściwych warunków bytowych" i "znajdowania opiekunów", o jakich mówi Rzecznik jako o celach działania schronisk.

TW
18.04.2010

Patrz także:
Nadzór Inspekcji Weterynaryjnej nad przestrzehaniem przepisów o ochronie zwierząt.