Fundacja dla Zwierząt ARGOS | www.argos.org.pl

Schronisko w Zamościu

  postępowanie karne

Schronisko dla bezdomnych zwierząt w Zamościu działa w ramach miejskiego ogrodu zoologicznego. Zajmuje się także wyłapywaniem bezdomnych zwierząt z terenu Zamościa oraz, za jednym zamachem, także zbieraniem padliny i przekazywaniem jej do utylizacji.

Schronisko jest otwarte na przyjmowanie psów, od mieszkańców Zamościa darmo, a spoza miasta za opłatą 244 zł. Bezdomne psy są ze schroniska sprzedawane.

Schroniskiem kieruje w imieniu dyrektora miejskiego ogrodu zoologicznego jego asystent d.s. schroniska, Piotr Łachno. Ten urzędnik prowadzi również własną działalność gospodarczą, "Usługi Sanitarno-Porządkowe" i pod tą firmą wyłapuje psy z czterdziestu gmin woj. lubelskiego. Następnie, już jako urzędnik miejski, przyjmuje je do schroniska w Zamościu. Nic więc dziwnego, że większość (ok. 2/3) psów przyjmowanych do schroniska w latach 2006-2008 pochodziła spoza miasta.

Gminy płaciły za przyjęcie do schroniska jednego psa stawkę 200 zł (co zasila budżet Miasta Zamość) i osobno podobną kwotę Asystentowi za wyłapanie. Urząd Miasta utrzymuje, że "w latach 2006-2008 Ogród Zoologiczny w Zamościu nie zawierał umów z gminami w sprawie przyjmowania psów do schroniska". To nie jest prawda – zawierał ich faktycznie bardzo dużo.

Być może wyżsi urzędnicy Miasta nie mają pełnej wiedzy o działalności Asystenta, bo schronisko nie prowadzi dokumentacji pozwalającej na identyfikację psów, a dane o przepływie psów przez schronisko nie dają się uzgodnić. Co innego wie Urząd Miasta, co innego raportuje Inspekcja Weterynaryjna, a jeszcze co innego wynika z informacji z gmin.

ilość przyjętych psów 2006 2007 2008 razem
wedle
Urzędu
Miasta
z Zamościa 87 111 119 317
z innych gmin 167 220 105 492
razem 254 331 224 809
wg. raportów Inspekcji Wet. 254 279 256 789
podsumowanie niepełnych
informacji z gmin
(wliczając miasto Zamość)
300 368-430 318-382 986-1112

Patrz także: dane o przepływie zwierząt przez schronisko w Zamościu

Różnice danych z Urzędu Miasta i z nadzoru Inspekcji, sięgające 50 psów, są niepokojące, ale dopiero porównanie z danymi z innych gmin pokazują skalę procederu. Różnica rzędu 300 psów przez 3 lata wynika z załączonych dokumentów. Okaże się znacznie wyższa, gdy uda się zebrać pełne i jednoznaczne informacje ze wszystkich gmin.

Podejmowane z zewnątrz próby wyjaśnienia co się właściwie dzieje w schronisku natknęły się na "tajemnicę służbową" oraz ochronę "danych osobowych". Nie może być jednak tajemnicą dla nikogo, jaki może być los psa przyjętego do schroniska z kwotą dwustu złotych na utrzymanie go do końca życia. Prowadzenie działalności równocześnie w zakresie opieki nad zwierzętami i utylizacji padliny komplikuje – przy braku dokumentacji – ustalenie losu zwierząt. Tym bardziej, gdy cała działalność ma charakter na poły publiczny na poły prywatny.

Informacje z gmin wskazują, że dożywotnia opieka nad bezdomnym psem kosztowała często jeszcze mniej niż 200 zł. Na przykład gmina Grabowiec poniosła w 2008 r. koszty w wysokości 117 zł od psa. Gmina wiejska Zamość płaciła w 2006 roku po 96 zł od sztuki – w tym koszty wyłapania, tak samo w latach 2007-2008.
 


dokumenty:

Dlaczego zamojskie schronisko przyjmuje psy z innych gmin? W ramach jakich zadań własnych gminy i na jakiej podstawie prawnej? Według jakich procedur? Urząd nie wypowiada się na ten temat, bo twierdzi, że nie ma umów z tymi czterdziestoma gminami. Nie wypowiada się też o "prywatnej" działalności Asystenta. Ten zaś stwierdził, że wyłapywać musi, bo Miasto zawarło umowy.

Urzędnicy przyznają, że "przyjęcia psów z poza terenu Zamościa miały charakter interwencyjny w miarę jak pozwalało na to miejsce w schronisku". Brzmi to rozsądnie, bo niezależnie od formalności, dlaczego nie pomóc zwierzęciu skoro w schronisku są miejsca? Tym bardziej, że – jak wynika ze statystyk – schronisko nigdy nie cierpiało na znaczące przepełnienie?

Fałsz tego argumentu polega na tym, że możliwość zapewnienia opieki mniej zależy od miejsca w schronisku, a bardziej od pieniędzy na opiekę. Choć Miasto Zamość odcina się od formalnego świadczenia usług czterdziestu gminom, to jednak wyznaczyło cenę na takie usługi w wysokości 200 zł od sztuki. Za takie pieniądze nie może być mowy o żadnej opiece, więc psy giną, schronisko się opróżnia, nie ma przepełnienia (dobrostan) i jest zawsze gotowe do "interwencyjnej" pomocy. Na wytykane schronisku braki jest też prosta odpowdziedź – brak pieniędzy.

Dlaczego zamojskie schronisko odpłatnie przyjmuje psy od prywatnych osób spoza Zamościa? Jeśli jest to zwierzę rzeczywiście bezdomne, to koszt zapewnienia mu opieki obciąża odpowiednią gminę, a nie osobę prywatną. Jeśli zaś nie jest bezdomne, to czy aby schronisko nie uczestniczy w przestępstwe porzucenia zwierzęcia w roli podobnej do pasera?

Wszystkie te niejasności natury formalnej i merytorycznej znajdują proste wyjaśnienie jeśli przyjąć, że zamojskie schronisko realizuje pomysł zarabiania na utylizacji zamiast rozwiązywania problemu bezdomnych zwierząt, na likwidacj skutków zamiast usuwania przyczyn. Wedle tego pomysłu, liczne małe gminy nie powinny zawracać sobie głowy problemem nadmiaru zwierząt, a jedynie sprawnie i tanio przekazywać je do zbiorczego zakładu utylizacji pod patronatem Inspekcji Weterynaryjnej. Dlatego utrzymywane są absurdalne wymogi blokujące tworzenie schronisk gminnych, dlatego nie ogranicza się podaży (pokątne hodowle i handel na targowiskach), dlatego nie podejmuje się działań zapobiegania bezdomności, i dlatego też nie ma nadzoru nad obrotem bezdomnymi zwierzetami ani norm opieki w schronisku.

Miejskie schronisko jako tani zakład likwidacji psów dla okolicznych gmin to także dobry "biznes-plan" dla lokalnego układu urzędników i przedsiębiorców. W największej skali rozwinęto go w Legnicy (w 2004 roku zgładzono tam ponad 1000 psów po 196 zł/szt i miejskie przedsiębiorstwo na tym zarobiło). Ostatnio proceder kwitł w Olkuszu (2007), Wieluniu (2008) i nasila się w wielu miejscach w Polsce. Pomysł Zamościa na "psi biznes" realizowany jest kompleksowo, tzn. poza przyjmowaniem i łapaniem obejmuje też handel psami i zbieranie padliny. Ta sama kwota 200 zł od psa może okazać się bardzo aktrakcyjna, pod warunkiem, że w praktyce nie ma żadnej formalnej odpowiedzialności za los przyjmowanych zwierząt. Przecież koszty utylizacji i tak ponosi Miasto.